TRAVIS SCOTT Utopia 2LP
- Vinyl, 2LP, Album
Podobno cały świat czekał na „Utopię”. Ja przestałem zawracać sobie głowę Travisem po „Rodeo”. Bardzo lubię ten album i uważam, że to jego największe osiągnięcie. Później było bardzo różnie. „Birds in the Trap Sing McKnight” był dla mnie niewypałem, a „Astroworld” miał dużo fajniejszy mercz i promocję, niż muzykę samą w sobie. Dlatego kiedy widziałem wzmianki o „Utopii” i o tym jak bardzo ten album zmieni historię muzyki, tylko kiwałem głową i oczami wyobraźni już widziałem te różne majtki i skarpety, które będzie można kupić w dniu premiery.
No i tak trochę było. Kiedy album ukazał się w sieci na stronie Travisa mogliśmy kupić ziny, bluzy i formaty fizyczne płyty z różnymi wersjami okładki. Akurat to było spoko. Kojarzyło mi się z metodą wydawania Franka Oceana czy Kanye Westa, którego protegowanym niegdyś był Travis. Część ludzi prześcigała się w komplementach na temat tego albumu, a inni natomiast śmiali się, że kolejny raz mamy przerost formy nad treścią. Prawda leży po środku. Nie uważam, że „Utopia” to album tak wybitny jak zapowiadał management Travisa, ale też nie tak beznadziejny, jak chcieliby tego hipsterzy plujący na wszystko z wielkich wytwórni.
Travis zaszalał trochę na tym albumie, nie powiem, że nie. Bardziej siadają mi te produkcje niż „Astroworld”. Wydaje mi się, że w przypadku tego albumu chciał stworzyć coś a’la „The Life of Pablo” Kanyego. Jest w tym podobny artystyczny kierunek opierający się na przekraczaniu schematów i oderwaniu się od rzeczywistości. Jednak czy mu się udało? Chyba czas pokaże, ja w tym momencie uważam, że raczej nie będzie to tak klasyczny album.
Jest tu masa doskonałych numerów. Już otwierający krążek „HYAENA” to rozpierdol. To określenie trafia w punkt, bo ten numer taki miał być i taki jest. Bit, brzmienie, przestrzeń – wszystko to sprawia, że chcemy go słuchać na zapętleniu non stop. Jest mnóstwo takiego dziwnego połamania i psychodelicznego vibe’u. „SIRENS” jest tego idealnym przykładem. Kolejny raz genialny bit miesza się z kosmosem. No i flow Travisa!
Bardzo fajnie też wypadają duety. „DELRESTO (ECHOES)” z udziałem Beyoncé, to mój ulubiony numer z całego albumu. Nie chodzi o udział samej Beyoncé, chociaż jej wokal robi tu mega robotę, a bardziej o takie plemienne brzmienie, które napędza ten track. Fajnie wypadają również featy Weeknda. Zarówno „CIRCUS MAXIMUS”, jak i „K-POP” mają w sobie to coś. Ten pierwszy przypomina mi lekko „Black Skinhead” Westa z „Yezzus”, ale to tak na marginesie. Fajnie też wypada „TELEKINESIS” z udziałem SZA oraz Future. Ten numer akurat kojarzył mi się z twórczością Franka O, więc jak najbardziej na plus.
Jednak tak jak wspomniałem, nie jest to wydawnictwo idealne. Pierwszy minus to jego długość. Ponad 70 minut muzyki, która tak naprawdę nie różni się od siebie. Rozumiem, że miała być to jedna masa, coś w czym jedno wypływa z drugiego, ale co za dużo to nie zdrowo. Wszystko to zlało się w jedną bryłę, która ma co prawda coś, co przykuwa naszą uwagę, ale... Z jednej strony dostawałem potężne szoty, chociażby w numerach, które wymieniłem, a z drugiej byłem raczony przeciętnymi i do bólu oklepanymi patentami jak chociażby w „MY EYES” czy „MELTDOWN”.
Nie zmienia to faktu, że „UTOPIA” to album udany, który zasługuje na uwagę. Jest w tym pomysłowość i jednocześnie najlepszy materiał Scotta od lat. Mam wrażenie, że Travis jest na dobrej drodze, żeby stworzyć coś naprawdę genialnego, a na chwilę obecną jest tylko dobrze.
Tracklista:
A1. HYAENA
A2. THANK GOD
A3. MODERN JAM feat. Teezo Touchdown
A4. MY EYES
A5. GOD'S COUNTRY
B1. SIRENS
B2. MELTDOWN feat. Drake
B3. FE!N feat. Playboi Carti
B4. DELRESTO (ECHOES) feat. Beyoncé
B5. I KNOW ?
C1. TOPIA TWINS feat. Rob49 & 21 Savage
C2. CIRCUS MAXIMUS feat. The Weeknd & Swae Lee
C3. PARASAIL feat. Yung Lean & Dave Chappelle
C4. SKITZO feat. Young Thug
C5. LOST FOREVER feat. Westside Gunn
D1. LOOOVE feat. Kid Cudi
D2. K-POP feat. Bad Bunny & The Weeknd
D3. TELEKINESIS feat. SZA & Future
D4. TIL FURTHER NOTICE feat. James Blake & 21 Savage