THE STREETS The Darker The Shadow The Brighter The Light LP
- Vinyl, LP, Album
Tyle lat czekania, więc oczekiwania były ogromne. Przed odsłuchem słyszałem, że mamy do czynienia z najgorszym albumem w historii The Streets. Znajomi jednogłośnie twierdzili, że Mike Skinner się skończył, że mamy do czynienia z wypaleniem i albumem, który nie powinien wyjść. Ja jednak postanowiłem poczekać z wydaniem werdyktu do momentu, kiedy na własne uszy przekonam się co tym razem stworzył.
Nie do końca zgadzam się z tym, że jest to kolejny zwykły album The Streets, który ukazuje upadek Skinnera jako artysty. Tym razem otrzymaliśmy projekt audiowizualny i moim zdaniem takie podejście do sprawy rządzi się swoimi prawami. „The Darker The Shadow The Brighter The Light” to można powiedzieć ścieżka dźwiękowa do filmu o tym samym tytule. Skinner zafascynowany tworzeniem klipów od lat chciał stworzyć coś takiego i wreszcie mu się udało. Sam napisał scenariusz, sam w nim zagrał i zmontował od początku do końca.
Fabuła tego obrazu dotyczy morderstwa, którego tłem są londyńskie kluby. Sam artysta twierdzi, że ten album nie istnieje bez tego filmu, jest to nierozerwalna całość. No i faktycznie ma rację. Piosenki tu zebrane są swoistym narratorem jego filmu, uwypuklają to, co widzimy na ekranie i nadają klimat całemu projektowi. Jeśli weźmiemy na warsztat sam krążek, jest on bardzo przeciętny, aczkolwiek nie tak zły jak twierdzą niektórzy. Nie uważam, że jest to najgorszy krążek w jego dyskografii, ale rozumiem wszystkie zarzuty pod adresem tego tytułu.
Od strony produkcyjnej muza nadal jest eklektyczna, ale nie tak bardzo zróżnicowana jak kiedyś. Mike co prawda stara się mieszać gatunki, co wypada dosyć przyzwoicie, ale nadal brakuje w tym jakiejś głębi. W całej tej surowości pojawiają się elementy reggae, jak chociażby w „Something to Hide”, czy też jazz, jak można usłyszeć w tytułowym tracku. Jednak głównie jesteśmy w klimacie popowym, czy też house’owym. UK Garage, który kiedyś tak bardzo był z nim powiązany teraz jest jedynie dodatkiem gdzieś w tle tego wszystkiego.
Fajnie wypadają takie tracki jak „Funny Dream” czy „Walk of Shame”, które przynajmniej dla mnie odstają od reszty bardzo przeciętnych kompozycji. Mam również wrażenie, że Skinner wypalił się na przestrzeni lat w sferze tekstowej. O ile jego pierwsze dwa albumy były pełne błyskotliwego humoru czy życiowych mądrości, teraz wszystko jest po prostu przewidywalne i nudne. Jego flow zawsze było czymś bardziej w stylu spoken word niż rapowania, ale z biegiem lat straciło to swój urok i swoją moc.
Wydaje mi się, że w przypadku tego nowego albumu Mike był zafascynowany projektem For Those I Love. Jednak o ile For Those poruszał serca i dusze, a klubowa muzyka idealnie podbijała te ciężkie teksty, to tutaj wszystko to wydaje się płytkie i na jedno kopyto.
Uważam, że wersja DVD czy box byłyby dużo lepszym rozwiązaniem niż zwykła edycja, bo efekt wizualny jest tu bardzo ważny. Jednak dobrze, że Mike wrócił do grania, bo fani bardzo długo czekali na koncerty i kolejną porcję muzyki. Fajne jest również to, że zrealizował tym projektem swoje marzenie, a jak wiemy marzenia są najważniejsze.
Tracklista:
A1 Too Much Yayo
A2 Money Isn’t Everything
A3 Walk Of Shame
A4 Something To Hide
A5 Shake Hands With Shadows
A6 Not A Good Idea
A7 Bright Sunny Day
B1 The Darker The Shadow The Brighter The Light
B2 Funny Dream
B3 Gonna Hurt When This Is Over
B4 Kick The Can
B5 Each Day Gives
B6 Someone Else’s Tune
B7 Troubled Waters
B8 Good Old Daze