RAMMSTEIN Sehnsucht 2LP ANNIVERSARY EDITION
- Vinyl I 2LP I Album I Anniversary Edition
Czy jestem fanem Rammstein? Raczej nie. Nie zmienia to faktu, że darzę dużym szacunkiem dotychczasowe dokonania kapeli, a szczególnie trzy pierwsze w dyskografii albumy. Moje pierwsze zetknięcie z muzyką zespołu miało dość specyficzny, niespodziewany przebieg, a zaczęło się od wizyty w sklepie ze sprzętem rtv i agd. Wspólnie z mamą i babcią wybrałem się po nowy telewizor do pobliskiego marketu. W wejściu dopadł nas sprzedawca, który zaczął opowiadać niestworzone historie o telegazetach, programach i pilotach. Niespecjalnie byłem tym zainteresowany, więc postanowiłem sprawdzić inny asortyment wyeksponowany na wystawach. Dotarłem do ściany z telewizorami, na której właśnie leciała VIVA. No dobra, coś tam miga, coś tam gra, więc poszedłem dalej. Po zakończonej rundzie, gdy wracałem do punktu startu, na ekranach wystawowych odbiorników, pojawił się dziwny, pokręcony klip. Widac było jakieś zamczysko, dziwną kobietę, facetów z czerwonymi oczami, a na koniec jeden zamienia się w wilka. Klimat horroru bardzo przypadł mi do gustu. Nie mogłem się doczekać, kiedy poznam tytuł tego obrazu, ale znikąd pojawił się bezczelny sprzedawca i chciał wyłączyć telewizorek. Pomyślałem od razu "no co za gość", ale na szczęście, nie zdążył! Był to klip do "Du Riechst So Gut '98" zespołu Rammstein.
Nazwę kapeli kojarzyłem z muzycznych gazetek, ale to właśnie wtedy był pierwszy raz, kiedy ich usłyszałem i zobaczyłem. Zauroczony klipem oraz piosenką polowałem na cokolwiek z repertuaru Niemców. No i doczekałem się, trafiłem na "Engel"... Było naprawdę dobrze. Jakiś czas później udało mi się zdobyć "Sehnsucht". Sama okładka wydawnictwa zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Była mroczna, ale też prewersyjna, przynajmniej na moje dziecięce poczucie estetyki. Muzycznie nie przeżyłem takiej ekstazy, od momentu kiedy pierwszy raz słuchałem "Master of Reality" Black Sabbath. Mimo tej całej ekscytacji, nie miałem poczucia obcowania z czymś wielkim. Dziś, mogę z czystym sumieniem, spoglądając na całą dyskografię grupy, powiedzieć, że była, i dalej jest, to najcięższa płyta Rammstein, zarówno w warstwie wizualnej, jak i muzycznej. Fotografie umieszone wewnątrz albumu, oscylują klimatem między Lynchem, dzięki któremu w sumie zawdzięczają swój mega sukces, a wizytą na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego. Po latach również doceniłem Tilla jako tekściarza, który, w tamtym czasie, pisał takie liryki, że nie mam pytań. Co prawda jego teksty nadal szokują, to jednak dzisiaj nie robi to już takiego wrażenia. Numery, które nawet ze znikomą znajomością niemieckiego, szczególnie do mnie trafiły, to balladowy "Klavier", "Alter Mann" oraz wspomniany "Engel".
Nie uważam, że "Sehnsucht" jest najlepszym dziełem Rammsteina. Ich prawdziwy szczyt to moim zdaniem "Mutter". Nie mogłem się uwolnić od tego tytułu i nawet dziś czasami do niego wracam. Zespół w pewnym momencie stał się dla mnie przerostem formy. Doceniam ich, ale w słuchaniu muzyki stawiam bardziej na muzykę, a nie na koncertowy show. Kiedy odpalam album, to nie widzę strzelania pianą, fajerwerków i wielkiego wózka, tylko słyszę to, co muzycy mają do powiedzenia. Mam wrażenie, że Panowie od lat korzystają z pewnego rodzaju generatora, do którego Till napisze tekst choćby o pedofilli czy o tym jak ojciec zjada własne dzieci, no i fajnie jest. Cóż, dla mnie nie jest! Wszystko to jest zbyt przewidywalne. Nie zmienia to faktu, że Rammstein to dziś zespół kultowy, którego pierwsze trzy albumy to klasyki współczesnego, szeroko rozumianego metalu.
Tracklist:
A1. Sehnsucht
A2. Engel
A3. Tier
B1. Bestrafe mich
B2. Du hast
B3. Bück dich
B1. Spiel mit mir
B2. Klavier
B3. Alter Mann
B1. Eifersucht
B2. Küss mich (Fellfrosch)
B3. Spiel mit mir (2023 Mix)
Jeden z najważniejszych zespołów w historii niemieckiej muzy? Tak. Osiągnęli niesamowity sukces i udowodnili, że można śpiewać w swym rodzimym języku, a nie tylko po angielsku (chociaż zdarza się im nagrywać w języku rosyjskim, angielskim czy francuskim, ale to jedynie odstępstwa od reguły).
Niemiecki podkreśla ich zimny, industrialny, klimat i powiem więcej - inny język gryzie się z ich muzą. Mówi się, że Rammstein to koncerty, niesamowite show, które zostają z nami na długo. Ok, ale co z muzą? Odpalając płytę nie masz ognia, wielkich wózków i tej całej "cyrkowej" otoczki. Jeśli muza się nie broni to co z tego, że na koncertach wokalista "żongluje tygrysami"? Rammstein ma jednak coś więcej do zaproponowania niż tylko sztuczne ognie...
Ich muza to też nie do końca "industrial", za który są uznawani. Oczywiście "ściąganie" z Laibach jest słyszalne od razu, jednak ich twórczość ma w sobie dużo elementów nawet chociażby muzyki tanecznej, pop, new romantic oraz bogate orkiestracje czy też partie chóralne. Nie jest to tak oczywista muzyka, jak się może wydawać. Ich najlepsze albumy? Ja wybieram "Mutter" - taki Rammstein w pigułce najlepszej jakości, ale to moje prywatne zdanie... Aaa, teksty. Bardzo ważną rolę spełniają "słowa" Tilla. Mnóstwo w nich perwersji (od pedofilii, przez kazirodztwo, a na kanibaliźmie kończąc), seksu oraz mroku, który pociąga każdego człowieka. Lindemann jest bardzo dobrym tekściarzem i również dzięki tekstom zespół jest w tym miejscu, w którym jest obecnie - jeśli chodzi o scenę rockową. Rammstein albo się lubi, albo nie. Nie można przejść obojętnie obok tej kapeli.