MASSIVE ATTACK Blue Lines LP
- Vinyl | LP | Album | Reissue
Bez wątpienia „Blue Lines” było absolutnym kamieniem milowym w historii muzyki. Nie będę jednak udawać, że słucham tego krążka bez przerwy. Nie uważam — tak jak niektórzy fani — że to ich najlepsze wydawnictwo, ani że później odeszli od typowego tripowego grania. Jeśli mam być szczery, to znacznie bardziej cenię ich późniejsze, bardziej odjechane produkcje, pełne eksperymentów i nieoczywistego klimatu.
Moim absolutnym faworytem, jeśli chodzi o ich dyskografię, jest „100th Window”. Oczywiście, uwielbiam symbol alternatywy lat 90. w postaci „Mezzanine”, ale to jednak „100th” najczęściej gości w moim odtwarzaczu. Pomimo że bardzo lubię ich granie, to jednak w całym swoim trip-hopowym zestawieniu zawsze stawiałem wyżej chociażby Portishead. Dlaczego? Massive od zawsze współpracowali z różnymi wokalistami, przez co każdy z ich albumów na początku wydawał mi się mniej spójny. Wolałem słuchać historii opowiadanych przez jedną osobę, a nie przez grupę ludzi.
Dziś, z perspektywy czasu, zrozumiałem, że na tym właśnie polega siła MA. Robert oraz Daddy G dzięki tym muzycznym kolażom sprawiali, że ich numery i albumy były bardziej plastyczne. Osobowości towarzyszących im wokalistów idealnie uwypuklały całe piękno zawarte w tych kompozycjach. „Blue Lines” to tak naprawdę jeszcze „nieopierzona” wizja muzyki Massive Attack. Nie ma tu tego dołu, tego mroku znanego z kolejnych albumów tej formacji. Jeśli ktoś dopiero zaczyna przygodę z ich muzyką i zna tylko takie numery jak „Teardrop” czy „Angel”, to faktycznie może się zdziwić.
Uważam jednak, że aby w pełni poczuć wielkość i geniusz MA, trzeba przesłuchać ich albumy w kolejności chronologicznej. Dopiero wtedy zrozumiemy muzyczny zamysł i drogę, jaką przeszedł ten band. Na swoim debiucie panowie, wraz ze swoimi przyjaciółmi, przedstawiają nam ich specyficzny miks elektroniki, hip-hopu i soulu. Album ten — jak żaden inny z ich dyskografii — pokazuje, jak bardzo ich muzyka jest zakorzeniona w hip-hopie.
Otwierający wszystko „Safe From Harm” idealnie wprowadza nas w tę nową jakość. Jest w tym coś szarego, coś brudnego, ale z drugiej strony wokale Shary Nelson przełamują to wszystko, wprowadzając „promienie słoneczne”, które sprawiają, że potrafimy wyłączyć się z całego otaczającego nas zgiełku. Ta muzyka po prostu płynie. Nie ma tu kombinowania, nie ma „żonglowania” stylami, do których później nas przyzwyczaili. Pamiętam, jak lubiłem spacerować właśnie przy tych dźwiękach — choć pewnie do takiego odsłuchiwania „Blue Lines” zachęcił mnie klip do genialnego „Unfinished Sympathy”.
Nie będę zapewne oryginalny, ale to mój ukochany numer z tego krążka. No i tutaj znów wielkie brawa dla Shary. To, co swoim wokalem robi ze słuchaczem — a przynajmniej ze mną — to wyższy poziom muzycznego kunsztu. Za każdym razem, gdy go słucham, czuję się po prostu lepiej, a świat nabiera barw… Tak naprawdę, jeśli chodzi o mnie, to właśnie jej wokale są najmocniejszym punktem tego albumu. Każdy numer, w którym się udziela, to dla mnie prawdziwa bomba.
Skoro mówimy o wokalistach, to nie można zapominać o wkładzie Horace’a Andy’ego, z którym MA współpracowali później nie raz. Jego „regałowy” wokal idealnie komponuje się z muzycznymi pomysłami Massive Attack. Wieńczący wszystko, uduchowiony „Hymn Of The Big Wheel” czy niepokojący „One Love” to czyste piękno. Ale i tak Shary wygrywa na tym albumie — sorry!
Średnio leżą mi natomiast wokalne wstawki Tricky’ego. Tak, wiem, że dla fanów MA takie słowa to herezja, bo jego wkład w ten album (i rozwój trip-hopu w ogóle) jest niepodważalny, ale znacznie bardziej wolę jego solowe dokonania niż to, co zrobił w Massive Attack. A gdybym miał wskazać najsłabszy numer z całego zestawu, to chyba postawiłbym na „Be Thankful For What You’ve Got”. Jest dla mnie zbyt przewidywalny, zbyt chilloutowy, przez co wybijam się trochę z klimatu tego albumu.
No cóż… są gusta i guściki, i na tym zakończę swoje marudzenie. „Blue Lines”, pomimo że — jak wspomniałem — raczej mało ma wspólnego z późniejszymi dokonaniami MA, to i tak w ogólnym rozrachunku jest albumem doskonałym, który dał początek całej muzycznej rewolucji. Pomimo upływu wielu lat, muzyka tu zawarta nadal brzmi świeżo i porusza mnie tak, jak w dniu, kiedy pierwszy raz odpaliłem ten tytuł. Co tu dużo gadać… Brak tego tytułu na półce to po prostu wstyd. Klasyk i jeszcze raz klasyk!
"Blue Lines" to pierwszy album studyjny brytyjskiej grupy Massive Attack, wydany w 1991 roku. Jest to jedno z najważniejszych dzieł w historii muzyki trip-hop i ma duży wpływ na kulturę popularną. Płyta łączy elektroniczne brzmienia z hip-hopem, soulem i reggae, tworząc unikalny i niepowtarzalny klimat. Wiele utworów na "Blue Lines" stało się kultowymi kawałkami, takimi jak "Unfinished Symphony" i "Safe from Harm". Ogólnie rzecz biorąc, "Blue Lines" to klasyczny album, który z pewnością warto znać i mieć w swojej kolekcji.
Tracklista:
A1 Safe From Harm
A2 One Love
A3 Blue Lines
A4 Be Thankful For What You've Got
A5 Five Man Army
B1 Unfinished Sympathy
B2 Daydreaming
B3 Lately
B4 Hymn Of The Big Wheel