LIMP BIZKIT Significant Other 2LP
- Vinyl, 2LP, Album
Okres mojej szkoły podstawowej należał właśnie do nich. Nigdy nie miałem oporów, żeby słuchać ich na równi z Morbid Angel, Death, czy innymi kultowymi true metalowymi kapelami czy też wykonawcami r’n’b. Poznawałem muzykę i nie zastanawiałem się czy szerokie gacie i czapeczka pasują do metalowego świata, czy wypada słuchać Janet Jackson lub Destiny’s Child. Nie układam sobie przegródek – albo coś mi leży, albo nie. Jednak zgadzam się z tym, że muza Limp Bizkit dość słabo się zestarzała, ale nie są odosobnionym przypadkiem.
Wielu muzyków popularnych w tym okresie w pewnym momencie stało się raczej memami niż artystami, którzy cały czas elektryzują publiczność. Tak jak wspomniałem, Limp Bizkit byli wszędzie – od stacji radiowych, po ściany pokoi zbuntowanej młodzieży. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem klip do „Nookie” zwariowałem. Co to za super goście! Klip też był fajny. Tańczące dziewczyny, zbuntowana młodzież, Wes z czarnymi oczami, a do tego reszta zespołu skacze jak opętana i robi złe miny. No i do tego ten rap, który też był w kręgu moim zainteresowań.
Później było „Break Stuff” i klip z Davisem, Dre, Snoopem i Eminemem, więc już totalnie byłem kupiony. Kiedy poznałem cały album, to już był wyższy level buntu. Od tych wszystkich „fucków” głowa gotowała mi się do tego stopnia, że nie potrzebowałem czerwonej czapeczki. Dziś ktoś powie, że to kabaret i tandeta. Jednak w tym czasie emocje towarzyszące słuchaniu tej muzy to był totalny kosmos. Takie numery jak „Re-Arranged”, „I’m Broken”, „Don’t Go Off Wandering” czy „Nobody Like You” (co za tytuł!) to było to! Co prawda do kolejnego albumu „Chocolate Starfish and the Hot Dog Flavored Water” mam większy sentyment, ale i tak „Significant Other” było super.
Z czasem oczywiście Limp Bizkit spadł z mojego muzycznego podium. Przyszły inne zespoły i inne style muzyczne. Dziś uważam, że Limp Bizkit było lekko tandetne i nie takie super, jak się wydawało w wieku 10 lat. Jednak mam do nich pewien sentyment i nadal bronię pewnych aspektów ich muzyki.
Głównie chodzi o diament w postaci Wesa Borlanda. Wyznawcy Vaia i innych gitarowych wirtuozów pewnie się śmieją, ale czasami mniej znaczy więcej. Wes potrafi tworzyć riffy zapadające w pamięć, które fajnie urozmaicają przestrzeń w numerach Limp Bizkit. Wszystkie te na pozór proste zagrywki są zawsze w punkt i nadają pewnej głębi tym numerom, nawet z najgłupszymi tekstami Dursta w tle. Kiedy odszedł, serio było słychać jak wiele wnoszą jego pomysły do muzyki tego zespołu. Wystarczy odpalić cokolwiek z „Results May Vary”, a następnie chociażby „Out Of Style” ze „Still Sucks”. Jest różnica? No właśnie.
Durst natomiast jest ciągle tym samym Fredem, teraz może nawet wujkiem Fredem. Jednak nie wyobrażam sobie tego zespołu bez jego rapowania, okrzyków w stylu „paaa, comonnn, yeah”. Jest nierozerwalną częścią tego zespołu, podobnie jak Wes.
„Significant Other” nie jest albumem przełomowym, czy wybitnym, ale jest to wspomnienie dyskotek szkolnych, pierwszego walkmana, buntu oraz tych czasów, kiedy wszystko wydawało się proste i fajne.
Tracklista:
A1 Intro
A2 Just Like This
A3 Nookie
A4 Break Stuff
B1 Re-Arranged
B2 I'm Broke
B3 Nobody Like You
C1 Don't Go Off Wandering
C2 9 Teen 90 Nine
C3 My Billygoat (Interlude)
C4 N 2 Gether Now
C5 Trust?
D1 No Sex
D2 Show Me What You Got
D3 A Lesson Learned
D4 Outro