THE WHITE STRIPES Get Behind Me Satan 20th Anniversary 2LP COLOURED
- Vinyl, LP, Album
Kocham początki The White Stripes! Od pierwszych płyt ten duet rozkochał mnie w sobie punkowo-garażowym brudem i rock’n’rollową energią, która wydawała się już wtedy w mainstreamie nie istnieć. Czuć w tym było szacunek do klasyki rocka, punka, ale też pomysłowość. Meg i Jack odświeżyli znane patenty i podali je jakby od nowa. Pomimo absolutnych inspiracji Zeppelinami czy The Stooges, nie było tu kopiowania ani udawania kogoś, kim się nie jest. Zawsze uważałem, że tak jak scena grunge’owa zmiotła cały pudel-metalowy świat, tak Jack i Meg pogrzebali nu-metal. Rozpoczęli rewolucję i drugi raz wprowadzili „skostniały” klasyczny rock na salony.
Ich debiut to granie płynące prosto z serca. Nie było w tym tandety, a czystej krwi, rasowy rock’n’roll, który z dnia na dzień rozkochiwał w sobie kolejnych młodych słuchaczy. Produkcja była surowa, ale to właśnie była jej siła. Ludzie mieli już dość przeprodukowanego, plastikowego grania. Jack stał się zagadką, ale też kimś, kto ma potencjał na dotarcie na sam szczyt. Po dobrze przyjętym debiucie The White Stripes miało niełatwe zadanie – musieli udowodnić, że nie są sezonową gwiazdką. „De Stijl” okazało się genialnym strzałem. Zamknęli gęby wszystkim, którzy widzieli w nich tylko hipsterski pomysł bez treści. Potem przyszedł czas na „White Blood Cells” i kultowego „Elephanta” – i nie było już co zbierać.
W pewnym sensie to właśnie te dwa krążki wpędziły ich w pułapkę – oczekiwano od nich samych „Seven Nation Army”. I właśnie dlatego zupełnie nie kumam pomijania „Get Behind Me Satan” czy „Icky Thump”. Mało tego – „Satan” bywa uznawany za ich najsłabszy krążek! Nie wiem, może słuchałem innego albumu, ale dla mnie to bzdura. To płyta w duchu lat 60. – mniej brudu, więcej feelingu. Duch The Rolling Stones, i to bardziej niż w dokonaniach Stonesów z ostatnich 30 lat. „White Moon”, „Little Ghost” – przykłady z miejsca. Nadal: inspiracja, nie plagiat. Esencja ich stylu.
Mimo że kocham te klimaty, to najszybsze bicie serca dają mi te brudniejsze tracki. „Blue Orchid” otwierający album to czyste zniszczenie – riff, perkusja, energia. Tak, Meg nie była techniczną bestią. Jej partie są proste, ale to właśnie one podkreślają geniusz Jacka. Nie potrzeba tam kombinowania – wystarczy puls, który niesie emocje. „My Doorbell”, „Red Rain”, „The Denial Twist” – tam wszystko gra, bo nikt nie próbuje udawać Billa Warda. A jednak echa Sabbath też tu słychać – pianino w „I’m Lonely (But I Ain’t That Lonely Yet)” to niemal bliźniak „Changes”. I to jest właśnie piękne.
The White Stripes już z nami nie ma, ale reedycje takich albumów przypominają, dlaczego byli tak ważni. Dla mnie to najlepsze, co Jack White kiedykolwiek zrobił – i czy sięgniemy po „Elephanta”, czy po „Satan”, zawsze dostajemy rocka w najlepszym wydaniu. I to się nie starzeje.
Rocznicowa edycja albumu “Get Behind Me Satan” na dwóch kolorowych winylach.
Piąty studyjny krążek The White Stripes był bardziej akustyczny, mniej elektryczny, z większą ilością fortepianu, ale mniejszą ilością gitary niż poprzednie płyty w dorobku grupy. Nagrany w domu Jacka White’a w dzielnicy Indian Village w Detroit materiał pokazuje The White Stripes w ich najbardziej eksperymentalnej i kreatywnej formie, za co duet doczekał się statuetki Grammy w kategorii najlepszy album alternatywny.
Tracklista:
LP 1
Strona A
1. Blue Orchid
2. The Nurse
3. My Doorbell
Strona B
1. Forever For Her (Is Over For Me)
2. As Ugly As I Seem
3. The Denial Twist
4. White Moon
LP 2
Strona A
1. Instinct Blues
2. Passive Manipulation
3. Take, Take, Take
Strona B
1. Little Ghost
2. Red Rain
3. I'm Lonely (But I Ain't That Lonely Yet)
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!