SLASH, MYLES KENNEDY & THE CONSPIRATORS 4 LP
- Vinyl | LP
Jeden z najbardziej wpływowych gitarzystów w historii rocka i zarazem jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci na scenie muzycznej wydaje kolejny album... Slash, bo o nim mowa, to bezdyskusyjna ikona hard rocka oraz legendarny gitarzysta legendarnego Guns N’ Roses, a dla mnie osobiście jedna z najważniejszych postaci w mojej edukacji muzycznej. Ze względu na to ten opis nie ograniczy się do samej „4”...
Zresztą, po wysłuchaniu singla promującego wiem czego się spodziewać na całym albumie i bardzo mi to pasuje. Całość została nagrana na żywo, a elementem wyróżniającym ten album od innych jest to, że będzie to pierwsza płyta wydana przez wytwórnie Gibsona. Jak to się zaczęło? Kiedyś po obejrzeniu na MTV koncertu GNR z Tokyo zwariowałem na ich punkcie. Co to był za zespół... Kolczyki, tatuaże, papierosy i whisky... Jako dzieciak pomyślałem: „tak trzeba żyć”. Panowie byli tacy, jak ich przedstawiano – niebezpieczni, zbuntowani, z top modelkami przy boku... Stali się bohaterami mojego dzieciństwa. Pamiętam nawet, że pierwsze papierosy jakie kupiłem to były czerwone Marlboro, bo wszyscy z GNR takie palili, a pierwsze wypicie szklaneczki Jacka D. to było przeżycie nie z tego świata...
Moje gusta ewoluowały z wiekiem, ale GNR cały czas ze mną byli. Jest to jeden z tych zespołów, który nawet jeśli w pewnym momencie staje się guilty pleasure, bo inni znajomi traktują ich muzykę jako relikt przeszłości, to raz na jakiś czas „Appetite for Destruction”, czy „Use Your Illusion” muszą się u mnie zakręcić. Nie znaczy to, że wstydzę się miłości do GNR i słucham ich gdzieś w ukryciu, nic z tych rzeczy. Ich koncert w Gdańsku był jednym z tych, na które czekałem od małego. Wiedziałem, że to już nie to co kiedyś, nie ten sam wokal Axl’a (którego pomimo dzisiejszego hejtu uważam za jednego z najważniejszych wokalistów w historii rocka), do tego Slash z brzuszkiem i zmumifikowany Duff, ale kiedy wyszli na scenę to poczułem się jak tego dnia, kiedy zobaczyłem ich w MTV pierwszy raz. Pomimo pewnych braków, szczególnie wokalnych, byłem zachwycony. Wszystkie niedociągnięcia były nieważne, ważne było to, że mam ich na wyciągnięcie ręki...
Najnowszy album Slasha traktuję też jako rozgrzewkę przed nowym GNR. Myles na chwilę obecną brzmi lepiej niż Axl, a muzyka napisana przez Slasha to tak naprawdę kontynuacja tego co robiło GNR, więc jako fanboy jestem bardzo na tak i odliczam dni do premiery... Aaa, tak na marginesie uważam, że „Chinease Democracy”, to świetny album, który pomimo braku Duffa i Slasha wstydu Gunsom nie przyniósł... GNR4EVER.
Tracklista:
A1 The River Is Rising
A2 Whatever Gets You By
A3 C'est La Vie
A4 The Path Less Followed
A5 Fill My World
B1 Actions Speak Louder Than Words
B2 Spirits Love
B3 April Fool
B4 Call Off The Dogs
B5 Fall Back To Earth