SANAH Kaprysy LP
- Vinyl, LP, Album
Kiedy wrzucamy cokolwiek o Sanah, czy gdziekolwiek pada jej pseudonim zwróciłem uwagę że jednych irytuje to do bólu, inni wysyłają reakcję z serduszkiem. Po której stronie ja się stawiam? Chyba bardziej po środku. Nie ukrywam, że nie kumam jej niesamowitej popularności, ale też nie rozumiem hejtu. Jednak chyba w każdym przypadku wielkiego sukcesu następuje podział w środowisku słuchaczy.
Uważam, że jest zdolną dziewczyną, dobrą wokalistką. Jej ostatni album, czyli "Sanah śpiewa Poezyje" nie był tragiczny i na bank nie zasługiwał na jakieś opluwanie, które widziałem nie raz. Zarzucano temu albumowi płytkość i infantylność. Tak na marginesie zaznaczę, że nawet jeśli tak jest, to lepiej, aby dzieci słuchały jej interpretacji Szymborskiej, niż np. numerów o "sexy c**kach spod Konina". Osobiście nie widziałem w tych numerach niczego złego i nie widzę do dziś.
Co do poprzednich krążków Sanah mam podobnie. Czy to "Królowa Dram" czy "Uczta" wszystko to jest utrzymane w tym samym tonie i w sumie na tym samym poziomie emocjonalnym. Jest to muza i teksty, które w gruncie rzeczy są bardzo uniwersalne. Nie ważne, czy ma się lat 16 czy 86 każdy może odnaleźć tam siebie lub coś dla siebie. Na tym też polega chyba siła Sanah i też na tym polega muzyka typowo radiowa do której ona się zalicza. Jej postać również wzbudza sympatię. Trochę tak jak z Taylor Swift mamy do czynienia z dziewczyną, która spokojnie mogłaby być naszą sąsiadką. Nie jest divą, wyniosłą kobietą, tylko skromną dziewczyną w sweterku w kwiatki, która lubi sobie wypić sok pomarańczowy na kocyku w parku.
Czy "Kaprysy" również okażą się sukcesem? Pewnie tak. Album jest inspirowany „Kaprysami” Paganiniego, stąd też taki tytuł albumu. Jak czytamy w notkach dotyczących tego wydawnictwa mamy do czynienia jak zwykle z wzruszającymi, lirycznymi kompozycjami, ale Sanah przygotowała też kilka niespodzianek. Być może jest to typowa "gadka" przed wydaniem albumu, ale zobaczymy, a raczej usłyszymy te "niespodzianki" już niedługo. Zaznaczę, że zupełnie nie podoba mi się okładka tego albumu. Przypomina mi bardziej foto z gazetki reklamującej towary z supermarketu - "Pomidory malinowe za jedyne 6,58!"... No, ale może jestem zbyt przesiąknięty konsumpcjonizmem?
Najnowszy singiel promujący, czyli "Śrubka" również zbytnio mi nie leży. Uważam, że jest to jakaś dziwna wariacja na temat wczesnej twórczości Lany Del Rey i jej utworu "Off The Races". Natomiast "hip hip hura!" to taki typowy indie folkowy numer. Jednak tak jak wspomniałem na początku nie mam zamiaru jakoś strasznie krytykować tej muzy. Jeśli ktoś uwielbia twórczość Sanah, to spoko, jeśli nienawidzi tego typu popowego grania, zawsze może nastawić coś innego. Nie zmienia to jednak faktu, że dla wielu jest to jedna ważniejszych, polskich, muzycznych premier tego roku.
Tracklista:
Strona A
1. Intrada
2. Sad
3. Talenty i mankamenty
4. hip hip hura!
5. Kaprys gis-moll
6. Miłość jest ślepa
7. Śrubka
Strona B
1. Arco
2. Mleczna droga
3. Wiśta wio!
4. było, minęło
5. Fafarafa
6. Pańskie łzy to woda
7. Do kiedy jestem