MELA KOTELUK & KWADROFONIK Astronomia Poety. Baczyński LP
- VInyl | LP | Album
Zawsze kiedy widzę płyty z cyklu „ktoś śpiewa kogoś”, staram się omijać to szerokim łukiem. Covery czy interpretacje często wypadają nijak w stosunku do oryginału. Idealnym przykładem tego może być tegoroczny „Nóż” z Męskiego Grania. Ten kultowy numer po latach według organizatora tego festu jest piosenką o męskiej depresji, którą można zrobić na wesoło i do tańca. Spoko. Przyznam się Wam bez bicia, że już mam szczerze dość tej naszej polskiej męskograniowej alternatywy. Jest to miałkie i naciągane. Jeśli ktoś słuchał Nirvany w czasach LO i chciałby się trochę rozerwać raz jeszcze, to lepiej niech nastawi wspomniany zespół i tyle.
Do nowego projektu Meli byłem uprzedzony do momentu sprawdzenia tej muzy. Sama Mela jest dla mnie jedną z ciekawszych postaci na naszej scenie. Bardzo lubię jej brzmienie, które oczywiście wynika z fascynacji Tori Amos czy Kate Bush. Ja z Melą mam podobne upodobania, więc dogadujemy się tutaj idealnie. Jej albumy „Spadochron” czy „Migawka” były również w pewnym sensie świeżym powietrzem wpuszczonym do pokoju, w którym od lat siedzą te same osoby. Już pomijając inspiracje Meli, jej twórczość jest po prostu wyrazista. Jest w tym jej pierwiastek, jej dusza, jej osobowość. Jednak tak jak wspomniałem, bałem się tego projektu. Jednak kiedy pierwszy raz odpaliłem te numery wiedziałem, że jest to jej najlepszy album.
Mela sprawiła, że teksty Baczyńskiego znów ożyły. Nie był to tylko wynik świetnych aranży Kwadrofonik, ale bardziej tego, że Mela wiedziała o czym śpiewa. Wszystko to zinterpretowała po swojemu, ale też z szacunkiem do tych tekstów. Doskonale wie, które słowa, które fragmenty należy mocniej akcentować, a gdzie się wyciszyć. Nadaje temu wszystkiemu osobisty, czasami nawet intymny charakter. Kiedy pierwszy raz usłyszałem „Wolność”, nie mogłem uwolnić się od tej interpretacji i tego brzmienia. Miałem wrażenie, że Koteluk śpiewa do mnie, a ten fortepian na końcu wprowadził mnie w zupełnie inny świat, gdzie właśnie panuje tytułowa wolność. Piękny numer i naprawdę wielki szacun za TAKIE wykonanie.
Podobnie jest z „Nie bój się nocy”, czy wierszem „Astronomia”. Ten ostatni przypomina Kate Bush z jej najlepszego okresu. Mela swoim wokalem dawkuje tutaj emocje w genialny sposób. Nie podaje nam wszystkiego na tacy, chce abyśmy razem z nią powoli odkrywali te teksty i ich piękno. Wydaje mi się, że sam Baczyński byłby dumny po wysłuchaniu tego albumu.
Wielkim plusem tego albumu jest dobór tekstów. „Astronomia poety. Baczyński” to odczarowanie wizerunku Kamila Baczyńskiego. Nie ma w tym bólu istnienia, śmierci czy mroku apokalipsy. Jest w tym jasność i chyba nawet szczęście, a nie wszystko to co cechowało „pokolenie Kolumbów”. Uważam, że jest to bardzo udany album, który niepotrzebnie budził we mnie pewne obawy. Jest to płyta, która również pokazuje jak dojrzałą i wyrafinowaną artystką jest Mela Koteluk. Brawo.
Tracklista:
1 Niebo
2 Astronomia
3 Otwarcie Przemian
4 Wolność
5 Morze Wracające
6 Drzewa
7 Źródło
8 Nie Bój Się Nocy
9 Piosenka
10 Czas Miłości