KILLER BE KILLED Reluctant Hero 2LP
- Vinyl | LP |
Jak nie lubię określenia "super-grupa", tak tutaj pasuje ono idealnie. Mowa o Killer Be Killed, czyli Max Cavalera, Greg Puciato, Troy Sanders no i obecnie Ben Koller. Jeśli są tutaj fani tzw. metalu i nie znają tych nazwisk, to niech spokojnie dalej czytają Teraz Rock i kolejny wywiad ze Slashem. Pomysł na KBK narodził się w okolicach 2011 w trakcie rozmowy Maxa Cavalery oraz Grega Puciato. Wiadomo, jak to bywa przy takich nazwiskach, nie wszystko jest aż tak łatwe do ogarnięcia. Kolejnymi muzykami, którzy doszli do składu byli perkusista Dave Elitch (m.in. Mars Volta) oraz wciągnięty "przypadkiem" do projektu w trakcie spożywania alkoholu - Troy Sanders. Początkowo KBK miało być czymś w rodzaju kontynuacji Nailbomb, czyli projektu Cavalery z lat 90-tych. Wyszło troszeczkę inaczej. W 2013 Panowie weszli do studia (jeszcze bez nazwy) i zaczęli działać. Zaowocowało to wydaniem przez Nuclear Blast ich debiutu - "Killer Be Killed" (2014). Bardzo się bałem tej wytwórni. NB wydaje kapele typowo wackenowo-festiwalowe. Dużo ognia, sporo "muzyki symfonicznej", trochę piwka i metalu, trochę "raka" i diabła z bazaru. No tak to widzę, ale mają w swoim katalogu jakieś tam wyjątki - KBK na szczęście się do nich zalicza. Ich muza to taka wypadkowa ich inspiracji, tego co lubią. Mamy tutaj taki amerykański thrash, jest groove, jest hc punk ("Fire To Your Flag" - cudo!), a i nawet sabbathowy riff się znajdzie ("Dust Into Darkness" z prostym, ale kapitalnym refrenem, który zapada w pamięć). Na promocję wybrano zabójczo przebojowy "Wings of Feather and Wax". Dla mnie kosa. Pędzi do przodu, refren wbija się w głowę - przebój jak się widzi, a raczej jak się słyszy. Fani Dillingera, Mastodon i Soulfly/Sepultura byli zadowoleni, a nowi słuchacze tym bardziej. Chciałoby się napisać, że te numery świetnie sprawdzały się na koncertach, no, ale nie bardzo, gdyż kapela zagrała jedynie kilka koncertów i to w Australii. Na żywo za perkusją zasiadł wspomniany na początku Koller, a Elitch opuścił band. Jeśli chodzi o koncerty to raz, że każdy z muzyków miał zobowiązania wobec swoich "macierzystych" kapel, a dwa, jak wspominał sam Puciato - nie trzeba aż tak skupiać się na koncertach gdyż np. niektóre albumy hip hopowe nie były promowane koncertami, a muza i tak się obroniła. Po Australii zespół istniał dalej bez żadnych wieści od nich, w wywiadach na pytanie "Kiedy kolejny album, kiedy cokolwiek?" padała odpowiedź "soon". No skoro "soon" to mamy rok 2020 i pyk - jest. Nowy singiel, nowy album. "Deconstructing Self-Destruction" to pierwszy numer promujący album i pierwszy nagrany w składzie z Benem. Szczerze? Numer mi się podoba, ale uważam, że potencjał Kollera został nie wykorzystany, każdy kto słyszał jego wyczyny np. w Converge wie o czym mówię - maszyna! No, ale zobaczymy co pokaże na całym albumie. Mam wrażenie, że w tym singlu jest jakby mniej Maxa i w sumie dobrze, bo duet Puciato/Sanders radzi sobie idealnie i ich wokale bardzo dobrze się uzupełniają. Tak naprawdę jest to bardzo pracowity okres dla muzyków zaangażowanych w ten projekt. Puciato jest "chwilę" od wydania solowego albumu, Mastodon tworzy nowy studyjny album (niedawno wydali też album z "odrzutami i rarytasami" - "Medium Rarities"), Cavalera "dłubie" przy Soulfly, mam nadzieję, że Panowie z Converge też nie odpoczywają za mocno, więc dzieje się, dzieje. Tak, czy inaczej "Reluctant Hero"( bo taki tytuł nosi nowe "dziecko" KBK) to świetnie zapowiadający się album, stworzony przez znakomitych muzyków, wiec jak to mawiał poeta "nie ma lipy".
Tracklist:
Side A
01. Deconstructing Self-Destruction
02. Dream Gone Bad
03. Left Of Center
Side B
01. Inner Calm From Outer Storms
02. Filthy Vagabond
03. From A Crowded Wound
Side C
01. The Great Purge
02. Comfort From Nothing
03. Animus
Side D
01. Dead Limbs
02. Reluctant Hero