ANTHRAX Fistful of Metal LP LTD
- Vinyl | LP | Splatter
Jedni z tzw. wielkiej czwórki. Czy są tam zasłużenie, czy nie – odpowiedzcie sami. Ja bardziej widziałbym tam Exodus lub Testament. Jednak Anthrax bez wątpienia są jedną z ważniejszych heavymetalowych ekip w historii gatunku. Dla mnie ten band to przede wszystkim okres Busha. Poznałem ich od albumu „Sound of White Noise”, który do dziś jest moim ulubionym. Bush miał w swoim głosie zarówno thrashowy, jak i grunge’owy vibe lat 90.
Pozostałe albumy z nim nagrane mają lepsze i gorsze momenty, ale dla mnie i tak pozostanie jedynym słusznym wokalistą Anthrax. Belladona czasami jest dla mnie zbyt rycerski. Oczywiście bardzo lubię, a nawet uwielbiam albumy takie jak „Persistence of Time” czy „Among the Living”, ale to Bush był pierwszy. W swoich badaniach nad „wąglikiem” pomijałem jednak „Fistful of Metal”. Znałem takie numery jak „Deathrider”, ale tylko z wykonów późniejszych wokalistów. Chyba najbardziej odstraszała mnie okładka, która wydawała mi się ultra kiczem, osadzonym w konwencji lat 80., ale nadal kiczem. No i wyczytałem, że Neil Turbin to wokalista jeszcze bardziej piejący niż Belladona, więc... Brakuje Franka Bello na basie, dlatego uznawałem, że nie mam czego tutaj szukać.
Jakimś absolutnym przypadkiem z nudów puściłem sobie ten album i zgłupiałem. Turbin miał w sobie większy zadzior niż Belladona to raz, a dwa, pomimo średniawej produkcji i pewnego nieopierzenia, kapela brzmiała zajebiście! Fakt, że nie ma tu jeszcze takiego brudnego, ciężkiego brzmienia, a bardziej heavy/speedowe tradycje, ale słychać było wielki potencjał tych chłopaków. Otwierający wszystko „Deathgrinder” czy „Metal Thrashing Mad” to moim zdaniem mega kompozycje, które fajnie wprowadzają nas w ten album z którego aż wylewała się młodzieńcza energia. Do dziś są to jedne z moich ukochanych numerów.
W wokalach natomiast najczęściej pojawia się Halford, tylko w takiej bardziej zadziornej, lekko punkowej wersji. Turbin może faktycznie czasami swoimi falsetami obniżał poziom agresji tej muzy, ale też jednocześnie dał fajny vibe temu krążkowi. Zresztą jeśli mówimy o inspiracjach, to panowie się z nimi nie kryją. Mamy tu chociażby cover „I’m Eighteen” zespołu Alice Cooper. Nie różni się zbytnio od oryginału i nie zapada w pamięć, ale jest dosyć ciekawym momentem w dyskografii Anthrax. Dlaczego? Jest to jedyny numer w ich całym katalogu do którego gitary nie nagrał Scott Ian. Był tak bardzo na nie, że odmówił grania w tym numerze. Pozostałe tracki raczej wstydu im nie przynoszą, a bardziej tworzą podwaliny pod ich charakterystyczny styl.
No cóż, ten album dał początek zespołowi, który stał się żywą legendą i porwał tłumy słuchaczy. Nie uważam, że był to debiut tak wybitny i ważny dla gatunku jak np. „Show No Mercy” Slayera, ale tak jak powiedziałem, wstydu Anthrax'owi nie przyniósł i serio zasługuje na uwagę, gdyż mimo wszystko jest to klasyczny album.
Tracklista:
A1 Deathrider
A2 Metal Thrashing Mad
A3 I'm Eighteen
A4 Panic
A5 Subjugator
B1 Soldiers Of Metal
B2 Death From Above
B3 Anthrax
B4 Across The River
B5 Howling Furies
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!