ALICE IN CHAINS Jar Of Flies EP
- Vinyl | LP | Album
Trzydzieści lat! Tyle już minęło od wydania tej kultowej EPki. Osobiście zawsze traktowałem ją jako pełny album. Fakt, że niespełna 31 minut, to jak na wymogi lat 90. dość słabe LP, ale... Kiedy Alice In Chains wrzucili na swoich mediach społecznościowych datę 25.01.2024 fani byli zgodni, że przyszedł czas na celebrację tego klasycznego i wyjątkowego wydawnictwa. Zastanawiali się tylko, czy będzie to reedycja, czy też trasa koncertowa, gdzie „Jar Of Flies” zostanie odegrane w całości. Dziś już wiemy...
Historycznie, był to pierwszy album, sorry EPka, nagrana z Mikiem Inezem, który zasilił szeregi Alice In Chains w zamian za Mike’a Starra. Mike, podobnie jak Layne, był uzależniony od narkotyków do tego stopnia, że uniemożliwiało to pracę zespołu zarówno w studiu, jak i w wydaniu koncertowym. Mimo, że brał udział w pierwszej część trasy promującej „Dirt”, dalsza współpraca nie miała jednak większego sensu. Dlatego też przed Europą jego miejsce zajął już Inez. Plotka głosi, że momentem przełomowym dotyczącym usunięcia Starra z zespołu był koncert w Rio, po którym muzyk dostał zapaści i przez 11 minut był reanimowany przez wspomnianego Layne’a. Wydaje mi się również, iż Mike został odseparowany po to, aby Staley dalej nie brnął wraz z nim w heroinę, ale to tylko moje przypuszczenia.
Inez odnalazł się idealnie w zespole i był godnym następcą Starra. Natomiast Layne dalej pogrążał się w narkotykach. Kiedy w 1994 roku „Jar Of Flies” ujrzało światło dzienne, fani pokochali ten materiał, co sprawiło, że panowie zadebiutowali na miejscu 1. listy Billboard. Było to pierwsze wydawnictwo typu EP, które osiągnęło takie miejsce w historii. Nagrywanie tego materiału było również totalnie spontaniczne. Jak wspomina Sean, zespół wskoczył do studia bez żadnych piosenek, chcieli sprawdzić jak będzie im się pracowało z Inezem i jednocześnie odpocząć od koncertowania. Wspomniany odpoczynek słychać było w samej muzie. Było lżej, bardziej melancholijnie i melodyjnie. W gitarach i wokalach słychać większą przestrzeń. Alicja przestała być tak duszna jak na poprzednich wydawnictwach.
Takie numery jak otwierający całość „Rotten Apple” czy „I Stay Away” to idealne przykłady tych zmian. Słychać też Cantrellowskie fascynacje bluesem, czy muzyką country („Don't Follow”). Jest w tym pewna jasność, nawet kiedy Staley przyciska nas swoim wokalem jak chociażby w „Swing On This” to wszystko i tak wydaje się bardziej plastyczne. Tekstowo jednak nadal mieliśmy do czynienia z depresją i dołem, którego w tym czasie zaliczał Staley. Czuć w tym jego rozbicie i walkę, którą toczył z narkotykami przez całą swoją karierę.
O ile na „Dirt” wszystko to było otoczone przesterami i wręcz metalowymi riffami, tutaj natomiast stanął przed nami „nagi”. Jego teksty odarte z ciężkich rockowych gitar nie straciły jednak nic ze swej mocy. Może jest nawet jeszcze mroczniej. Widzimy, a raczej słyszymy jego cierpienie i to jak powoli godzi się ze swoim losem. Kiedy pierwszy raz słuchałem „Jar” to rozbicie jego duszy wbiło mnie w podłogę. Nie sposób przejść obojętnie chociażby obok „Nutshell”. Jest to jego spowiedź, opowieść o samotności i śmierci. Po jego odejściu w wyniku przedawkowania numer ten nabrał jeszcze mocniejszego znaczenia, a słowa te stały się jeszcze bardziej przygnębiające. Nie jest to moim zdaniem zwykła ballada lat 90., a bardziej wołanie o pomoc w walce, w której stawką jest czyjeś życie.
Można powiedzieć, że odpowiedzią na to jest „No Excuses”, który napisał Cantrell myśląc o swoim kumplu z zespołu. Nie jest to jednak jakaś prywatna szarpanina, a bardziej opowieść o przyjaźni i jej wzlotach i upadkach. Kiedy Jerry i Lane razem śpiewają słowa „You’re my friend, I will defend and if we change, well, I love you anyway” również chwyta za gardło. Sam Staley w tym numerze wydaje się bardziej wściekły na to, co się z nim dzieje, zwłaszcza w refrenach. „Jar Of Flies” to dla mnie wybitne dzieło i absolutnie kultowy numer lat 90.
Wydawnictwem tym dali świeży powiew nie tylko swojej muzie, ale i całemu gatunkowi, którego są jedną z twarzy. Mam nadzieję, że panowie pomimo tych reedycji niedługo zaprezentują nam coś nowego, bo serio brakuje mi nowych numerów Alice In Chains.
Tracklista:
Strona A
1. Rotten Apple
2. Nutshell
3. I Stay Away
4. No Excuses
Strona B
1. Whale & Wasp
2. Don't Follow
3. Swing On This